środa, 6 lipca 2016

KSIĄŻKI

Czerwiec, był dosyć pracowitym miesiącem, wiadomo sesja. Jakimś cudem pomiędzy egzaminami udało mi się znaleźć trochę czasu na czytanie książek. W dodatku książek niedotyczących sesji, nauki, uczelni ani innych podobnych. Wydaje mi się, że to wszystko kwestia dobrej organizacji czasu. Nie przedłużając, zapraszam!
Pierwszą książką, którą przeczytałam w czerwcu był Joyland Stephena Kinga, nie był to świadomy wybór, po prostu dostałam tę książkę na urodziny i postanowiłam, że to od niej zacznę.
 


Znając pobieżnie twórczość autora nastawiałam się raczej na coś bardziej mrocznego i szczerze mówiąc pod tym względem trochę się zawiodłam. Aczkolwiek uważam, że książka jest świetna pod każdym względem. Nie brakuje tajemnic, morderstw, wątków miłości, przyjaźni, umierania czy sił nadprzyrodzonych. Kto lubi Kinga niech czyta!
Przypomniały mi się czasy, gdy byłam o wiele za mała na książki tego autora podkradałam je bratu i czytałam kiedy nikt nie widział.



Druga książka to Sekrety urody Koreanek. Elementarz pielęgnacji autorstwa Charlotte Cho. Kupiłam tę książkę trochę po okładce, po prostu przyciągnęła mój wzrok i stwierdziłam, że kiedyś na pewno ją przeczytam.

 
Książka jest napisane świetnym językiem, czyta się bardzo przyjemnie i szybko, pochłonęłam ją w dwa wieczory. Muszę przyznać, że dla osób nieobeznanych w temacie pielęgnacji twarzy bardzo polecam. Swój egzemplarz oddałam dla przyjaciółki, natomiast myślę, że na pewno kupię ją jeszcze na prezent świąteczny dla bliskiej mi osoby. Są to świetnie uporządkowane i przejrzyste zasady dbania o cerę, na końcu jest nawet wykaz produktów koreańskich, niestety ich cena i dostępność w Polsce są bardzo ograniczone ale myślę, że to jedyny niewielki minus całego elementarza. Całość jest opatrzona genialnymi rysunkami, przez co czyta się ją bardzo przyjemnie. Książka dała mi niezłego kopa motywacyjnego do wznowienia rytuałów dbania o cerę i obudziła we mnie chęć poznania Korei i innych zwyczajów Koreanek, nie tylko tych urodowych.


Trzecia i ostatnia książka to Zakonnice odchodzą po cichu autorstwa Marty Abramowicz. Muszę przyznać, że kiedy ją kupowałam to sugerowałam się tytułem, nawet nie przeczytałam okładki z tyłu, stała przy kasie w księgarni, więc wrzuciłam do koszyka.
 

Właśnie przez ten tytuł czuję się trochę zawiedziona, bo miałam nieodparte wrażenie, że książka będzie o umieraniu, a nie o porzucaniu zakonu. Wszystko byłoby fajnie, w książce zostały też zawarte historie kobiet, które po odejściu z zakonu nie zatraciły swojej wiary i nadal podtrzymywały relację z Bogiem. Poza tym, po książce bardzo widać negatywny stosunek autorki do Kościoła i wiary. Osobiście nie polecam tej książki osobom, które są obojętne duchowo i patrzą dosyć stereotypowo na kwestie wiary.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Cześć! Miło, że jesteś!